sobota, 22 listopada 2014

Początki...


Witajcie !


Jak już wspominałem dzisiaj o tym jak zacząć, czyli mówiąc kolokwialnie jak ruszyć swoją szanowaną i przestać narzekać! 

              Jedną  z ważniejszych  rzeczy które zmieniłem w swoim codziennym życiu było planowanie mojego czasu. Na początek zeszyt, notes, cokolwiek ważne żeby zapisywać co mamy zrobić i w jakich godzinach. Jak sobie coś zaplanujemy i zapiszemy, to później ciężej jest się oszukać. W jakiejś mądrej książce tak napisali i wiem z autopsji że to prawda. Wiele ludzi mówi że nie ma w ogóle czasu na cokolwiek nie mówiąc już tutaj o jakiś ćwiczeniach. Uwierzcie mi też tak myślałem. Na pewno teraz znajdzie się kilka osób które rzeczywiście nie mają czasu. Zgadzam się istnieją takie osoby lecz jest ich naprawdę  niewiele.  Ludzie nie zdają sobie sprawy ile czasu marnują na pierdoły! Rozumiem trzeba czasami po prostu nic nie robić ale to również można zaplanować:) Przykładów marnotrawienia czasu jest mnóstwo i sami pewnie od ręki jesteście wymienić kilka. Teoretyzując trochę weźmy dla przykładu przeciętnego Kowalskiego. 8 godzin pracy, 8 godzin snu, mniej więcej godzina na toaletę i ubranie się,(Pani Kowalskiej pewnie zajęło by to troszkę dłużej) i 2 godziny o których wspomniałem na trening i przyrządzenie posiłków. Łącznie około 19 godzin. Czyli jeżeli każdy używa jednostek czasu ogólnie przyjętych i nie jest Marsjaninem, to wychodzi na to że jeszcze zostaję nam 5 godzin! Wiadomo wiele osób dojeżdża do pracy, szkoły i ten czas troszkę ucieka. Jednak koniec końców zostaje go każdego dnia wystarczająco. Pamiętajmy że nie ćwiczymy każdego dnia. Mówię tutaj o początkach. Wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia i po jakiś czasie, trenuję się dłużej i częściej. Nie mówię tutaj o wyczynowym uprawianiu sportu, bo wtedy to staję się naszą pracą. Cały czas obracam się w kręgu osób które, mają jakieś tam swoje problemy. Będą to osoby chcące polepszyć swój wizerunek, czy też chcą być zdrowsze, coś chcą zmienić i udowodnić innym a w szczególności sobie że JA MOGĘ!  

            Drugą rzeczą którą należy zrobić jest pozbycie się jakby to łagodnie nazwać "umilaczy czasu". Mam tu na myśli wszelkiego rodzaju batoniki, chipsy, czekoladki, itp itd. Po co sobie nie potrzebnie w głowie mieszać i bić się z myślami," jeden mi nie zaszkodzi" lub "zrobię dwa powtórzenia więcej". Szkoda nerwów i późniejszych wyrzutów sumienia. 
           Trzecią i chyba najważniejszą zasadą jaką ja wyznaję jest ustalenie sobie jakiegoś celu. Na początek proponuje małe i krótko terminowe cele np, za tydzień chcę ważyć 2 kg mniej. Mogą to być też cele związane z aktywnością fizyczną typu za dwa tygodnie będę biegł 25 minut bez przerwy! Zależy to tylko od was i od waszego obecnego stanu. Znajdą się osoby które mają spory "balast" i osoby które, chcą po prostu lepiej się odżywiać i rozruszać swoje ciało. Dlatego cele będą różne indywidualne. Ważne jest też aby sobie uświadomić to że my jesteśmy za to odpowiedzialni, nie mama, mąż czy babcia. Rozumiem wiele osób nie miało możliwości wyboru, nie było uświadomionych w tym jakie są konsekwencje jedzenia tego czy tamtego ale teraz kiedy mówi się naprawdę dużo o żywieniu o rosnącej otyłości mamy WYBÓR i zależy tylko od nas co wybierzemy. Ważne jest również  przedstawienie osobom z naszego najbliższego otoczenia swoje zamiary i być może razem próbować coś zmienić. Wtedy oczywiście jest łatwiej, raźniej i weselej. Łatwiej jest nam siebie wzajemnie motywować i wspierać.
           Reasumując najważniejsze w tym wszystkim są chęci i wiara w to że się uda bo, jak wiemy wiara czyni cuda!

Trzymanko! :) 
             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz